Zagrożenie dla warsztatu?

Transparenz: Redaktionell erstellt und geprüft.
Veröffentlicht am und aktualisiert am

Handel nowymi samochodami stał się trudnym biznesem, a obecnie obszar obsługi posprzedażnej również słabnie. Czy klasyczny biznes warsztatowy jest zagrożony? A jakie są przyczyny spadku? Przemysł motoryzacyjny bada przyczyny.

Der Neuwagenhandel ist ein hartes Geschäft geworden, nun schwächelt auch der Aftersalesbereich. Ist das klassische Werkstattgeschäft damit in Gefahr? Und was sind die Gründe für den Rückgang? Die KFZ Wirtschaft begibt sich auf Ursachenforschung.
Handel nowymi samochodami stał się trudnym biznesem, a obecnie obszar obsługi posprzedażnej również słabnie. Czy klasyczny biznes warsztatowy jest zagrożony? A jakie są przyczyny spadku? Przemysł motoryzacyjny bada przyczyny.

Zagrożenie dla warsztatu?

Reklamacje są powszechną praktyką wśród handlowców. Ale w tej chwili krajowy przemysł motoryzacyjny nie ma czego pozazdrościć. Nie tylko spadła liczba nowych rejestracji (o 3,8 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim), ale także dochodowa działalność posprzedażowa spadła o cztery proc. Jeśli weźmiesz pod uwagę, że wiele salonów samochodowych czerpie zyski wyłącznie z działalności posprzedażnej i osiąga zwrot ze sprzedaży na poziomie mniejszym niż jeden procent, to musisz powiedzieć: czas zabrać się do rzeczy. Bo jeśli w przypadku średnich firm ten niezbędny finansowo fundament zostanie utracony, w lokalnych warsztatach szybko zrobi się ciemno. Czy panika jest już wskazana, czy jest to po prostu przesadny pesymizm? 

Kto jest dotknięty?

Po pierwsze, chcemy dowiedzieć się, które firmy są najprawdopodobniej dotknięte tą sytuacją. Andreas Westermeyer, dyrektor zarządzający Federalnej Gildii Techników Motoryzacyjnych, zna odpowiedź: „Mniejsze firmy zatrudniające do siedmiu pracowników obecnie działają bardzo pomyślnie. Stosunkowo wysoki współczynnik kapitału własnego i poczucie pomocy rodziny”. Duże firmy również mają solidną pozycję i nie mają powodów do paniki. „Najtrudniej jest w średnich firmach, w których szef wciąż leży pod samochodem i pracuje nad różnymi sprawami” – mówi Westermeyer. Problem: Takie firmy osiągnęły już pewną wielkość, co oznacza odpowiedni wysiłek administracyjny. Jeśli jednak dyrektor zarządzający jest zajęty pracą mechaniczną i nie może zająć się całościowym obrazem, firmie grozi spirala upadku. Bo bez odpowiedniej księgowości, strategicznie ważnych decyzji podjętych we właściwym czasie i ewentualnie twardych środków (słowo kluczowe: wypowiedzenie) niewielki plus grozi szybką zamianą w gruby, czerwony minus. Sedno sprawy: Twoja własna siła finansowa. Podczas gdy małe firmy mogą działać całkiem niezależnie, średnie przedsiębiorstwa coraz częściej znajdują się w trudnej sytuacji z bankami, producentami i dostawcami. Jeśli przepływ środków pieniężnych załamie się nieoczekiwanie i będzie trwał kilka tygodni, bankructwo stanie się niebezpiecznie bliskie.

Czy partactwo jest problemem?

Czy lokalne warsztaty radzą sobie tak źle z powodu licznych błędów? Jest tu wielka zgoda: nie, partacz jest na to zdecydowanie zbyt mały i zdezorganizowany. Federalny Mistrz Gildii Friedrich Nagl: „Niestety, nie ma oficjalnych danych na temat partactwa. Szacujemy jednak, że bełkot rozwija się mniej więcej równolegle do ogólnego biznesu”. Powodów tego jest wiele, jak wie mistrz gildii stanu Wiedeń Werner Fessl: „Partia może i jest tańsza, ale samochody stają się coraz bardziej złożone i skomplikowane. Bez wysokospecjalistycznego, drogiego sprzętu i związanej z nim specjalistycznej wiedzy naprawa nowoczesnych samochodów jest prawie niemożliwa. To ogranicza liczbę usterek”. Ponadto, jak zauważa Martin Gertl, tyrolski mistrz stanu cechowego techników samochodowych, partactwo ma w pewnym stopniu również charakter regionalny: „Tu, w dolinach i w górach, gdzie czasem nie ma nigdzie prawdziwego warsztatu, tak, partactwo jest nieuniknione. I praktycznie nie da się zgłosić wszystkich partaczy”. Werner Fessl potwierdza to: „W Wiedniu partactwo również jest oczywiście problemem, ale na obszarach miejskich jest bardziej zauważalne i wcześniej czy później zostanie zgłoszone. Dlatego też moim zdaniem partactwo będzie koncentrować się na transakcjach peryferyjnych, takich jak wypadki lub starsze pojazdy”. Reasumując można powiedzieć: Tak, pech na pewno nie sprzyja dobremu biznesowi warsztatowemu, ale w chwili obecnej nie zagraża istnieniu motoryzacji. 

Zmienna pogoda w plonach?

Zła pogoda sprzyja biznesowi. Surowe zimy, mokre, zaśnieżone, a nawet oblodzone drogi częściej prowadzą do wypadków i uszkodzeń blachy niż jasne letnie dni. Łagodne zimy to czysta trucizna sprzedażowa, szczególnie w Austrii. „Jeśli okresy przejściowe są tak długie i łagodne, ludzie dłużej czekają na wymianę opon i powodują mniej uszkodzeń blachy, ponieważ drogi są czyste i mają dobrą przyczepność. Całej branży brakuje tej sprzedaży” – zauważa Nagl. To samo dotyczy gradu. Jeśli tak się nie stanie, wypychacze wgnieceń i wielu kulturystów będzie bez pracy.
Ale na co branża motoryzacyjna musi się przygotować, jeśli chodzi o pogodę? Ingmar Höbarth, dyrektor zarządzający Funduszu Klimatycznego, udziela odpowiedzi na podstawie austriackiego raportu o stanie zmian klimatycznych za rok 2014, nad którym pracowało ponad 240 lokalnych badaczy zajmujących się klimatem: „Nasilają się ekstremalne zjawiska pogodowe. Więcej opadów będzie na północ od głównego grzbietu alpejskiego, podczas gdy Karyntia będzie bardziej sucha. Zimy będą generalnie łagodniejsze. Zamiast śniegu spadnie więcej deszczu ze względu na wyższe temperatury”. Ponadto Austria jest szczególnie dotknięta zmianami klimatycznymi. Globalna temperatura wzrosła o 0,85 stopnia. Jednak od 1880 r. temperatura w całej Austrii wzrosła o całe dwa stopnie. Dlaczego tak jest? „Ma to związek z lokalną topografią: góry nagrzewają się szybciej, gdy nie są pokryte śniegiem i lodowcami. Jednak ponieważ lodowce gwałtownie cofają się, a śnieg topnieje szybciej, robi się cieplej niż zwykle” – mówi Höbarth.

Niższy przebieg?

Co ciekawe, wszyscy nasi znajomi zauważyli tendencję do nieco niższych przebiegów i dłuższych czasów postojów. Erik Papinski, Federal Guild Master of Body Builders: „Klienci jeżdżą swoimi samochodami dłużej, czasami traktują to jako inwestycję i zlecają naprawę pewnych uszkodzeń lub szczegółów. Pytanie tylko, kiedy”. I tutaj wszyscy byli zgodni: nawet drobne naprawy są opóźniane tak długo, jak to możliwe. Martin Gertl nie jest zaskoczony: „Dziś samochód nie ma już takiego znaczenia, jak za mojej młodości. Drobne uszkodzenia tu i ówdzie nam dzisiaj nie przeszkadzają. Samochód stracił zbyt wiele ze swojego pozytywnego wizerunku. Oraz: Nawet klienci korporacyjni stali się bardziej oszczędni, jeśli chodzi o zlecenia napraw”. Ponadto, jak uważa Papiński, coraz mniej osób pokonuje prywatne samochody na duże odległości, na przykład podczas wakacyjnych wyjazdów po Europie. Werner Fessl z Wiednia zgadza się z tym i dodaje: „Nawet w środowisku miejskim brakuje nam kilometrów dla klientów. Dzięki dobrze rozwiniętemu transportowi publicznemu i modelom wspólnego korzystania z samochodów możemy być jak branża narciarska: gdy tylko pojawiła się wypożyczalnia nart, sprzedaż nart spadła”.

Fessl widzi też zbyt wiele nadmiernych środków ochrony środowiska w branży motoryzacyjnej: „Przykładowo serwis klimatyzacji. Są szalone wymagania co do tego, kto, jak i jakim urządzeniem można wymieniać płyn chłodzący, ale w razie wypadku chłodnica klimatyzacji szybko ulega uszkodzeniu i płyn chłodzący wycieka bez przeszkód.” Jeśli spojrzysz poza nasze granice, możesz zadać sobie pytanie, dlaczego w lokalnych firmach jest tak wielkie zamieszanie i dlaczego oleje i inne toksyny rażąco kapią na ziemię kilka kilometrów dalej. Transgraniczne europejskie środki i wytyczne wyglądają inaczej. Dlatego też, mówi Fessl: „Wiele lokalnych miejsc pracy zależy od przemysłu motoryzacyjnego, a także od dużych pieniędzy przeznaczanych na finansowanie ochrony środowiska. Jeśli to zniknie, prawdopodobnie nie będzie nas już stać na ochronę środowiska”.

Czy nie ma pieniędzy? 

Pieniądze to dobre słowo kluczowe. Czy naprawy są dla klientów zbyt drogie i/lub brakuje im pieniędzy? W żadnym z naszych pytań nie było tak dużej zgodności jak tutaj: Tak, w wymianie klienta po prostu nie ma pieniędzy.
Przyczynia się do tego słaba gospodarka: wiele miejsc pracy jest niepewnych ze względu na pesymistyczne perspektywy gospodarcze. Niewielki wzrost dochodów jest niemal natychmiast pochłaniany przez postępujące zimno, a koszty życia stale rosną. Erik Papinski mówi szczerze: „Pieniędzy jest po prostu za mało. Ludzie czekają i nie wydają. Wystarczy spojrzeć na stawki godzinowe: około 120 euro za godzinę pracy w warsztacie to dla ludzi po prostu za dużo”. Właściwie nie ma już nic więcej do dodania, ale nie chcemy, żeby temat zakończył się tak pesymistycznym akcentem. Dlatego zaczęliśmy szukać rozwiązań. Ale odpowiedzi nie były zbyt zachęcające. „Gdybyśmy mieli jasną propozycję rozwiązania, natychmiast byśmy ją wdrożyli” – mówi Martin Gertl. Erik Papinski dodaje jeszcze jeden element: „Kryzys w końcu dotarł do konsumenta końcowego. Politycy starają się pomóc – ale tylko przy okazji. W tym przypadku należy zwrócić większą uwagę na lokalne MŚP niż na kilka dużych przedsiębiorstw przemysłowych, które mamy”. Ponieważ – i to też może być trochę dziwne – zbyt często słyszymy i czytamy, że na przykład minister gospodarki niestrudzenie podkreśla, że ​​MŚP są podstawą lokalnej gospodarki. To po prostu dziwne, że ten kręgosłup prawie nie otrzymuje wsparcia, którego faktycznie potrzebuje.

Trochę do myślenia od Erika Papińskiego: Być może należy ponownie powierzyć firmom większą odpowiedzialność osobistą i wydawać mniej przepisów, co dla wielu firm oznacza ogromne obciążenia finansowe. W tym celu należy usprawnić aparat administracyjny i pomóc tym, którzy naprawdę na co dzień zapewniają konsumpcję przynoszącą dochód krajowi: pracownikom. Jeśli na koniec miesiąca pani Müller będzie miała w portfelu więcej pieniędzy, stać ją także na roczny serwis samochodu.

 

 

Ankieta i komentarz ekspertów Sebastian Huchler, GfK

W zeszłym miesiącu zapytaliśmy, jak branża oceniła rozwój nowych rejestracji w 2015 roku. Po wyraźnym wyniku z przeważnie negatywnymi ocenami, zgodnie z którymi tylko 21% spodziewa się ożywienia, chcieliśmy teraz dowiedzieć się, jak dealerzy i warsztaty oceniają najbliższą przyszłość w branży warsztatowej: Branża jest nieco bardziej optymistyczna, jeśli chodzi o działalność warsztatową niż w przypadku nowych rejestracji, przy czym co najmniej 28% spodziewa się ożywienia, a 71% ocenia (raczej) negatywnie nadchodzący rok. Odsetek „prawdziwych” pesymistów nie jest zbyt duży: tylko 13% jest przekonanych, że sytuacja nie ulegnie pogorszeniu. Przy 28% optymistów nie można oczywiście mówić o różowych perspektywach na rok 2015, można jedynie mieć nadzieję, że po utrzymującej się suszy sytuacja wkrótce zacznie się poprawiać. (okres badania: 17-24 listopada 2014 r., liczba respondentów: 342 firmy)